Najczęściej omawiana, a jednocześnie najbardziej znienawidzona, uwielbiana i błędnie interpretowana piosenka w historii Metalliki.
Jeśli „Nothing Else Matters” odbierano jako początek „zdrady”, to „Mama Said” był jej naturalnym i logicznym rezultatem: akustyczną balladą country z pedałową stalową gitarą i nastrojem tak gęstym od sentymentalizmu, jak reklamy Marlboro. Nawet w zespole pojawiły się głosy wyrażające niepewność co do obranego kierunku. Według Jasona Nawsteda:
„Lubię szybkie, ciężkie rzeczy. Uważam, że Metallica nie powinna grać county. A zbliżaliśmy się do tego w „Mama Said”. Bardzo mi to było nie w smak”. (Playboy, 125)
Hatfield wcale jednak nie chciał żeby ta piosenka weszła do repertuaru Metalliki.
Był to utwór napisany w trasie w hotelowym pokoju i nieprzeznaczony dla postronnych uszu. Była to osobista, należąca do Hatfielda piosenka. James napisał ją na gitarze elektrycznej, ale zawsze wyobrażał ją sobie jako numer akustyczny, szczególnie w czasach gdy był napalony na county w wykonaniu Waylona Jenninsga, Johnny’ego Casha i Hanka Williamsa. Początkowo zamierzał sprzedać komuś ten numer, albo nagrać go z kimś jako własny projekt.
Napisał piosenkę o matce i o tym, w żałuje,że się od niej oddalił, kiedy jeszcze żyła: ‚Buntownik – moje nazwisko/Dzika krew w moich żyłach”.
W muzyce country istnieje dawna tradycja piosenek, w których twardzi faceci i rewolwerowcy proszą o przebaczenie. Podlewany piwem sentymentalizm jest często odwrotną stroną chojractwa każdego macho. „Mama Said” to nie tylko
„najbardziej zwykła piosenka”, jaką kiedykolwiek nagrała Metallica, to także najbardziej autobiograficzny tekst napisany przez Hatfielda. Numer ten otworzył przed Metallicą wiele nowych możliwości, takich chociażby jak występ „bez prądu” na organizowanym co roku przez Neila Younga Bridge School Benefit obok Alanis Morissetee, Blues Traveller, Dave’a Matthewsa i Smashing Pumpkins. Obawy, że Metallica dołącza do mainstreamu, miała mocne obawy.