Demo tej piosenki nosiło tytuł „Mouldy” („Spleśniałe”), bo riffy do niej były bardzo stare i długo czekały na wykorzystanie. Jeśli „metallowi” puryści wyróżniali jakiś utwór jako przykład nowej, heretyckiej Metalliki, to z pewnością był nim „Hero..” i nietrudno zrozumieć, dlaczego.
„Hero of the Day” mógłby zostać przez REM albo zgoła przez Alice In Chains. Gdyby puścić ten kawałek komuś, kto go nie słyszał i zapytać o autora, Metallica z pewnością nie przyszłaby mu do głowy. Utwór zaczyna się jak ballada z narastającym riffem basu i gitary, z Jamesem śpiewającym „czystym” głosem – a wszystko wieńczy potężne crescendo z dodatkowymi smyczkami w stylu REM.
Problemem każdego zespołu zmieniającego formułę – zarówno zespołu popowego przechodzącego na poważny rock, jak i takiej grupy jak Metallica, próbującej rozwinąć skrzydła – jest wielce prawdopodobne wkur*ienie najstarszych fanów. „Hero of the Day” zebrał liczne pochwały w mainstramowej prasie, lecz podłamał prawdziwych „wyznawców”. Obawy, że Metallica odwraca się plecami do metalu, znajdowały potwierdzenie w wywiadach udzielanych w okresie ukazania się płyty. W jednym z nich Kirk Hammett powiedział:
„Byliśmy zespołem heavymetalowym siedem albo osiem lat temu. Nasze drogi z metalem rozeszły się w okolicy „czarnego albumu”. Z pewnością nasze korzenie tkwią w heavy metalu, ale Metallica jest czymś więcej niż metalowym składem.. Nie wyrośliśmy ani nie odwróciliśmy się plecami do niczego. Jesteśmy czymś znacznie więcej”.
Jak na ironię, numer ten opowiada o ciemnej stronie kultu bohaterów, o bezwarunkowej miłości rodziców do dzieci, które poszły śladem „bohatera dnia” i obawach, że bohater może okazać się zły. Bohaterowie mają to do siebie, że zawsze zawodzą.